Gadżet zwie się tak samo, jak firma która go wyprodukowała – Nervana. Ta gra słów w swoistym skrócie przedstawia nam sposób działania słuchawek, które mają serwować nam istną nirwanę stymulując pewien nerw. Konkretnie nerw błędny, czyli najdłuższy nerw znajdujący się w naszej czaszce. Padło akurat na niego, gdyż jest jednym z kluczowych „pośredników” w uwalnianiu dopaminy. Stymulując go impulsem elektrycznym o bardzo niskiej mocy, nietypowe słuchawki sprawiają, że rzekomo zaczynamy odczuwać prawdziwą błogość.

Czy rzeczywiście gadżet działa? Zachodni dziennikarze, którzy mieli okazję przetestować Nervanę potwierdzają zapowiedzi amerykańskiej firmy. Jak twierdzi Armanda Gutterman z portalu Futurism, podczas sesji z gadżetem w pewnym momencie jej „poziom szczęścia” osiągnął „10 na 10”. Należy jednak zwrócić uwagę, że kontakt z Nervaną miała tylko garstka wybrańców i nie przeprowadzono jeszcze żadnych naukowych badań potwierdzających ich działanie.

Choć można mieć pewne wątpliwości, firma jest pewna swego. Już teraz ostrzegają, by w żadnym wypadku nie używać ich produktu, jeżeli w perspektywie mamy prowadzenie jakiegoś pojazdu. Zaaplikowana nam elektrycznie wesoła głupawka bowiem z pewnością nie wpływa zbawiennie na refleks oraz koncentrację.

Poszukiwacze muzyczno-dopaminowych doznań będą mogli przetestować nową zabawkę już w przyszłym miesiącu (jeżeli, rzecz jasna, mają w kieszeni zbędne 299 dolarów).