Przeprowadzone ostatnio na podstawie programów i wystąpień wyborczych kandydatów do brytyjskiego rządu badania wskazały na to, że najważniejszą po ekonomii i opiece zdrowotnej kwestią jest dla nich imigracja, podaje serwis BBC.

Najbardziej przeciwną obcokrajowcom partią jest bez wątpienia UKIP, który nie tylko chce ograniczenia napływu imigrantów, ale nawet wystąpienia UK z Unii Europejskiej. Nigel Farage i jego koledzy z partii uważają bowiem, że wolny przepływ pracowników i wzrastająca liczba imigrantów wywiera zbyt wysoką presję na usługi publiczne i zaniża płace (bo obcokrajowcy są gotowi pracować za mniejsze stawki).

Przeciwko takiemu postrzeganiu imigrantów postanowiła wystąpić w końcu organizacja Joint Council for the Welfare of Immigrants (JCWI), która stworzyła kampanię przeciwko dyskryminacji. Wydając 44 tys. funtów na plakaty jej członkowie postulują o "zhumanizowanie debaty" na temat imigrantów.

Czterema twarzami kampanii stały się 3 kobiety i 1 mężczyzna, których łączy to, że mają zagraniczne pochodzenie i żyją oraz pracują w UK. Każdy z bohaterów podnosi ważne dla mieszkańców Wysp kwestie, które mają uświadomić im, jak wygląda rzeczywistość.

Jedyny mężczyzna w kampanii, 40-letni Chelvan, który pracuje jako barista, przyjechał do UK 36 lat temu ze Sri Lanki uciekając przed zamieszkami. Niechęć brytyjskich polityków do imigracji tłumaczy prosto. - Jeszcze 10 lat temu imigranci nie byli najważniejszą kwestią w europejskiej debacie. Teraz, kiedy różne polityczne partie przegrywają w innych sprawach, nagle migracja stała się najłatwiejszą drogą do rozpoczęcia antyeuropejskiej debaty - mówi.

Nicolette Moonen, 59-letnia skrzypaczka z Holandii od 1992 roku mieszka w UK, gdzie uczy w Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie. Niemal od początku swojego pobytu animuje i wspiera życie kulturalne w kraju, mi.n dzięki stworzeniu grupy The Bach Players, która występuję w Londynie i na całych Wyspach. Moonen nie tylko wierzy, że język muzyki jest tak uniwersalny, że dotrze do wszystkich, ale liczy też na to, że społeczeństwo brytyjskie spojrzy na imigrantów tak jak pies, który szczeka na obcą osobę, ale kiedy ją pozna, macha ogonem i się cieszy.

Mary Sithole z kolei, która uciekła z Zimbabwe (południowa Afryka) już 20 lat temu z obawy przed utratą życia, uważa że niechęć do imigrantów przybrała na sile dopiero w ciągu ostatnich 5 lat. Według niej jest już tak źle, że nie jest już pewna, czy "rzeczywiście żyje we właściwym kraju". - Kiedy słyszę, jakie rzeczy Brytyjczycy mówią o Polakach czy Rumunach zaczynam się zastanawiać, co mogą mówić o mnie - martwi się Sithole.

32-letnia Lois Lau, która w wieku 13 lat przyjechała z rodziną do UK z Malezji 29 kwietnia będzie reprezentować Anglię na międzynarodowych zawodach w rugby, które odbędą się w Australii. Już raz pomogła zresztą wygrać temu krajowi złoto na europejskich mistrzostwach w zeszłym roku. Choć mieszka w UK już niemal 20 lat i przyczynia się do sukcesów sportowych tego państwa, nadal uważa, że nastawienie Brytyjczyków do imigracji wcale nie zmieniło się, odkąd przyjechała na Wyspy.

"Mózgiem" całej kampanii stała się szefowa JCWI, Saira Grant. Działaczka twierdzi, że ton publicznej dyskusji nad imigracją "przyczynia się do zaistnienia klimatu wrogości i strachu", a starania brytyjskich partii o utworzenie limitów przyjeżdżających do UK imigrantów jest "absolutnie śmieszne". Plakaty przygotowane przez JCWI będzie można zobaczyć na stacjach londyńskiego metra oraz - w większym rozmiarze - na stacjach kolejowych na całych Wyspach.

Source
Anglia i Szkocja - POLEMI.co.uk
Comment Show discussion