Astrofizyk, Thomas Barclay, który analizuje obserwacje NASA w Kalifornii, przyczynił się do odkrycia Keplera-186f. Z jego ust padło stwierdzenie, że planety podobne do Ziemi mogą być bardzo liczne, ale trudno je namierzyć przy pomocy współczesnych narzędzi. Z tego samego powodu niewiele można powiedzieć o Keplerze-186f, poza tym, że jest tylko o 10% większa od Ziemi, dlatego jest zbyt mała, aby jej podstawowym budulcem były gazy, jak np. u Jowisza. Barclay twierdzi, że obiekt w dużej części może składać się z żelaza, skał, wody i lodu. Wiadomo również, że posiada własną gwiazdę, będącą czerwonym karłem. Jej promieniowanie jest na tyle słabe, że woda na powierzchni planety nie mogłaby się zagotować, ale mogłaby istnieć w stanie ciekłym, o ile obecna jest też atmosfera. Zdobyte dane nie pozwalają jednak na weryfikację tych teorii. Jeśli na Keplerze-186f istnieje woda, kolor mórz ma głębszy odcień granatu niż wody ziemskie, ponieważ światło emitowane przez czerwonego karła jest bardziej czerwone od światła słonecznego. Jeżeli natomiast planeta ma lodowce i chmury, mogą mieć one kolor pomarańczowy.

Astronomowie nieustannie poszukują życia pozaziemskiego, a odkrycie Keplera-186f może być milowym krokiem w tym kierunku. Świeżo zaobserwowana planeta jest bowiem najbardziej podobna do Ziemi spośród wszystkich do tej pory zarejestrowanych. Wiemy jednak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego „ziemiopodobne” ciało niebieskie jest uważane przez naukowców za pierwszy przystanek na szlaku odkrywania pozaziemskich istot.
Źródło: Popsci.com