Zachodnie rejony Walii są niemal pięć razy biedniejsze niż Londyn, przegrywają także z krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Eurostat stworzył ranking w oparciu o wartość usług i dóbr produkowanych w danych częściach krajów członkowskich na jedną osobę w 2010 roku. Za średni wynik przyjęto 100 punktów.
Okazało się, że region wokół słowackiej stolicy – Bratysławy otrzymał 176 punktów, wokół rumuńskiej stolicy – Bukaresztu – 111, a województwo mazowieckie w Polsce 102 punkty. Walia, jako całość, zdobyła 81 punktów, jej zachodnie tereny – 70, północno-wschodnia Anglia oceniona została na 83 punkty, a północno-zachodnia na 93. Najwyższy wynik przypadł stolicy Wielkiej Brytanii – 328 punktów.
Pomimo tego, że niektóre części krajów postkomunistycznych mają się lepiej, większość zostaje jednak w tyle za krajami Europy Zachodniej, np. Bułgaria jest najbiedniejszym krajem członkowskim Unii Europejskiej.
Dane i tak są zaskakujące w obliczu antyimigracyjnej retoryki, która jest obecna na brytyjskiej scenie politycznej. Przedstawiciele różnych partii przekonują, że po zniesieniu ograniczeń w Zjednoczonym Królestwie pojawi się kolejna fala imigrantów. Prezentowane przez polityków podejście zmierzające do ograniczenia napływu obywateli z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, kłóci się z danymi Eurostatu, z których wynika, że gdyby Polacy, czy Rumunii pracujący na Wyspach, zamieszkali w swoich rodzinnych krajach, ich sytuacja uległaby poprawie. Z drugiej strony, eksperci podkreślają, że w raporcie wymieniono jedynie bogatsze regiony Polski, Słowacji i Rumunii. Nie wszędzie żyje się tak dobrze, jak w stolicach.
Publikacja danych Eurostatu zbiegła się ze śmiercią byłej premier Wielkiej Brytanii – Margaret Thatcher. Są tacy, którzy twierdzą, że zła sytuacja w Walii i północnej Anglii to pozostałości po rządach Żelaznej Damy. To za jej czasów zlikwidowano kopalnie, zakłady przemysłu ciężkiego i ograniczono władzę związków zawodowych i mimo upływu lat, regiony te nie mogą się odbudować.