Obecnie jest już za późno i nie wystarczająco dziwić się działaniami Rosji na Krymie. Czy Unia Europejska jest gotowa do wspierania Ukrainy, która każdego roku będzie potrzebował dziesiątek miliardów euro? Nie. W Europie jest kogo wspierać.
Ukrainę czekają trudne czasy i pomoc dla niej będzie trudna. Partnerstwa Wschodniego i podobnych projektów nie wystarczy.
Agresywność Rosji na Litwie nikogo nie dziwi. Dziwi się tylko Europa, która siedzi na rurze „Gazpromu” i cieszy się z tańszego niż na Litwie gazu. Taka polityka jest nazywana „realną”.
W końcu końców Europa powinna zrozumieć, w jakiej sytuacji znajduje się Litwa. Czy ogromna cena za gaz, blokady produktów mleczarskich, stałe kłopoty litewskich przewoźników nie są wystarczającym dowodem na to, w jakiej sytuacji żyją ludzie na Litwie?
Czas wyrazić swoje niezadowolenie nie tylko w słownie. Nie wystarcza z Brukseli grozić palcem i powtarzać w kółko, że „wszystkie subiekty gospodarcze powinny przestrzegać wewnętrznych przepisów rynkowych i nie plątać ekonomiki z polityką”.
Dochodzenie ws. Gazpromu rozpoczęto efektywnymi przeszukaniami w siedzibach spółki w Europie w 2011 roku. Obiecano werdykt ogłosić na wiosnę następnego roku. I co? Oprócz nadziei Gazpromu na osiągnięcie ugody, więcej nic nie słychać.
Do jakiego wniosku dojdzie Komisja Europejska, czy będzie on pomyślny dla Litwy? Czy Komisja naprawdę nałoży na Gazprom karę w wysokości 15 mld dolarów?
Litwa z niecierpliwością oczekuje na wyniki. Każdego roku ceny na ogrzewanie wzrastają, każdego roku obywatele Litwy przepłacają, każdego roku przedsiębiorcy tracą tysiące litów.
Linia frontu znajduje się nie tylko na Ukrainie, ale i w kraju Unii Europejskiej, tu u nas, na Litwie.