I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: Idźcie do miasta, a spotka się z wami człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami?
On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas. Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę. A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: Bierzcie, to jest Ciało moje.
Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym. Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej” (Mk 14,12-16.22-26).
Bóg wiele razy i na różne sposoby przemawiał do nas, lecz ciągle nam brakowało. Jak to jest z nami, że mamy taki apetyt? Dlaczego ciągle nam brakuje? Gdzie możemy szukać rozwiązania sytuacji?
Zobaczmy na otaczający nas świat i nas samych. Co widzimy? Czy to co zauważamy nas zadowala? Na to pytanie każdy może odpowiedzieć tylko sam. Chociaż często obarczamy winą wszystkich tylko nie samych siebie, to właśnie w samych sobie możemy szukać tego wyjścia awaryjnego.
Ponieważ to właśnie w samych sobie możemy zmienić świat tak, aby nas przynajmniej zadowalał i jeżeli się nam uda to być może będzie się nam podobał.
Właśnie w tej trudnej sytuacji Bóg po raz kolejny występuje z propozycją, aby nam pomóc. Daje nam wszystko, samego siebie. Zwraca się do każdego z nas: bierzcie i jedźcie. W taki to sposób wchodzi w nasze życie, aby nas nasycić. Ta pełnia miłości, którą nas obdarza w samym sobie ma być nam pomocna. Właśnie pomocna, ponieważ Bóg nawet szczęścia nie udziela nam na siłę, zawsze pamiętając o naszej wolności. Ten, który dla nas zrobił dosłownie wszystko, czeka na nas.
W tej sytuacji powstaje mały problem, że chętnie zgodzilibyśmy, gdyby w tym wypadku moglibyśmy zostać uwolnieni od wszelkich trosk i trudu. Ale tu powstaje czasem problem i dla nas, że brakuje nam sił, a tak naprawdę chęci, aby przyjść na spotkanie z Tym, który daje samego siebie. Może to już jest tak głęboko w nas, że nie możemy tego sobie nawet przyznać. Szczególnie po to, by przezwyciężyć siebie, zbliżajmy się ku Temu, który może ukoić nasze pragnienie współdziałając z nami.