Do Domu Kultury Polskiej w Wilnie na Wasz koncert przyszło kilkaset osób, ale tańczyło tylko 7 -10 osób. Jak to jest grać dla takiej „konserwatywnej” publiczności?
Powiem ci szczerze, że cudowne jest to, że ileś osób jednak wyrwało się pod scenę. Ale to był jednak siedzący koncert. Bardzo jednak się cieszę, że ta młodzież wstała. To byli ci dla których mieliśmy przyjemność śpiewać i grać podczas spontanicznego koncertu, który daliśmy dzień wcześniej. Cieszyliśmy się z ciszy na sali w Domu Kultury Polskiej, takiej teatralnej ciszy.
Czy w zależności od tego jaka publiczność jest na sali zmieniacie repertuar lub brzmienie?
Oczywiście w tym, co się dzieje na scenie, jest dużo rzeczy spontanicznych. Jest improwizacja, szukamy siebie…
Czyli u Was nie ma tak jak u niektórych wykonawców których występy wyglądają na spontaniczne, a jak się prześledzi ich koncerty, to ten cały ich „spontan” jest wyreżyserowany?
Oczywiście pewne rzeczy także u nas się powtarzają, tego nie ukrywam. Kapela liczy jednak 7 osób i czasami na koncercie bywa jeden skład, czasami – inny, kombinacji jest trochę. Z pewnością robię błędy, tam gdzie nie powinienem, w tym sensie jest to żywe. Na pewno nie gramy każdego koncertu tak samo, choć trzymamy się pewnych schematów. Możesz to odczuć po tym, jak śpiewaliśmy dzień wcześniej, a jak - dzisiaj. Mogliśmy pobawić się dźwiękiem.
Twierdzisz, że nie ma sztuki wysokiej i niskiej. Czy to nie jest takie kokietowanie publiczności?
Nie ma. Możemy ewentualnie tylko mówić i pisać o czymś. Nie wiemy jednak co będzie za 50 lat. Nie wiemy, co zostanie. Dzisiaj możemy nazywać coś gównem, a za ileś lat to będzie chwalone. I odwrotnie. Nie lubię jednak kiedy ktoś mówi, że ty jesteś gorszym człowiekiem, bo się jarasz tym młodym boysbandem. Nie można nazywać tego głupotą i odbierać ludziom wolności.
A czy alkohol pomaga w tworzeniu?
W czwartek zagraliście spontaniczny koncert na jednym z byłych wileńskich zakładów. Jak tam trafiliście?
Przyjechaliśmy do Wilna i mocno padał deszcz. Pomyśleliśmy: co będziemy robili, przecież nie będziemy chodzili po mieście. Często robimy próby przed koncertami. Więc zrobiliśmy taką próbę kameralną. Dostałem kontakt do Eweliny Mokrzeckiej, która ma Facebooku stronę „Pulaki z Wilni”. Napisałem tam kilka postów w stylu „chcemy zagrać w Wilnie spontaniczny koncert”.
Skąd dowiedziałeś się o „Pulakach z Wilni”?
Dowiedziałem się o nich, bo napisali post na mojej stronie. Więc wszedłem na ich stronę, polubiłem, napisałem parę postów. Dostałem odpowiedź. Ewelina napisała, że ma kolegę Ernesta (Tylingo, młody muzyk punkowy z Wilna – przyp. PL DELFI), który pomoże nam zorganizować spontaniczny występ. Szukaliśmy klubów, ale wszystko było zajęte. Bardzo jednak cieszymy się, że mogliśmy spędzić czas i zagrać w takiej kanciapie (spontaniczny koncert odbył się w sali byłego zakładu przemysłowego na Zwierzyńcu – przyp. PL DELFI).
I jak Wam się podobało granie w byłym zakładzie? Można powiedzieć na squacie...
Squat (czyli opuszczone pomieszczenie lub budynek, zajęty przez inne osoby, przeważnie, bez zgody właściciela – przyp. PL DELFI)nie jest nikomu z nas obcy. Miejsce w którym graliśmy w Wilnie to normalna kanciapa, w której zespoły mają próby. Takich kanciap, w których grają muzycy, jest mnóstwo w każdym mieście. Ernest też jest muzykiem i udostępnił nam swój sprzęt.
Muzyk z muzykiem zawsze się dogada...
Tak zawsze było. Bardzo cieszymy się, że chłopaki dali nam taką możliwość i zaprosili swoich znajomych. Było jakieś 20 – 30 osób. Wszystkim bardzo dziękujemy.
Jak to jest grać na stadionach, a potem raptem dla 20 osób?...
Jesteś częściowo emigrantem. Jadąc do Wilna grać dla miejscowych Polaków nie czułeś jakichś sentymentów czy skojarzeń?
Jestem emigrantem i zawsze trudno mi grać dla Polonii. Zawsze jest to dziwne. Jestem jednak w siódmym niebie, że zawsze wśród takiej Polonii jest kilkadziesiąt osób, które znają nasze piosenki. Publiczność na Litwie też znała piosenkę zespołu Happysad „Zanim pójdę” i wszyscy mówili do nas po polsku. Wy jesteście z Litwy i macie polskie korzenie a ja mam ukraińskie korzenie. Urodziłem się w Polsce, a moje serce dzielę aktualnie między Polskę i Danię.
Który kraj jest dla Ciebie ważniejszy?
To jest tak samo jak z kobietami. Nie ma kobiety, która jest ważniejsza niż inna. Mam dwa paszporty, mam przyjaciół zarówno z Polski, jak i z Danii. Mam szczęście, że mogę z nimi pracować.
Nagrałeś album z wierszami Czesława Miłosza. Dlaczego? To był trick marketingowy? Bo wiadomo, jeśli człowiek z popkultury zaśpiewa Miłosza, to na pewno o tym napiszą...
„Końcówka Początku” czyli jesienna trasa zespołu Czesław Śpiewa
8/11/2012 Wodzisław Śląski, Wodzisławskie Centrum Kultury, g. 20/ Czesław Śpiewa
9/11/2012 Cieszyn, Teatr im. A. Mickiewicza, g.18/Czesław Śpiewa
10/11/2012 Jelenia Góra, Orient Express, g.20/Czesław Śpiewa
11/11/2012 Pszczyna, Pszczyńskie Centrum Kultury, g.19/Czesław Śpiewa
12/11/2012 Rybnik/Kulturalny Klub, g.19:30 /Czesław Śpiewa
13/11/2012 Poznań, Meskalina, g. 20/Czesław Śpiewa
14/11/2012 Warszawa, Stodoła, g.19/Czesław Śpiewa
15/11/2012 Kutno, Kutnowski Dom Kultury, g. 19/Czesław Śpiewa