Mojabancarella: Od 2004r. jest Pani Prezesem Związku Polaków w Kalabrii, czy żyjący tym regionie Polacy chętnie angażują się w prace na rzecz Polonii? 

Katarzyna Gralińska: Muszę przyznać, że nasz teren jest bardzo trudny. Działalność naszego Związku napotykała na ogromne problemy. Polacy nie chcieli się angażować – “każdy sobie rzepkę skrobał” w samotności, zaś Włosi byli w stosunku do nas pełni obaw i zdystansowani, albowiem nie mieli początkowo zaufania. Dopiero nasza ciężka praca i pomoc naszych mężów zmieniła radykalnie sytuację. Muszę przyznać, że nawet w krótszym czasie niż myśleliśmy.


Włosi teraz wiedzą, że jeżeli cokolwiek podpisane jest symbolem Związku Polaków w Kalabrii, to będzie to zawsze zrobione na wysokim poziomie. Są naszymi fanami i przyznam się szczerze, że są liczniejsi niż Polacy. Polacy zaś, ci, którzy są członkami naszego związku, też są podzieleni na aktywnych i pasywnych. Aktywni tworzą silną, solidarną i bardzo zwartą grupę. Muszę z dumą powiedzieć, że nasz zespół (nie tylko Dyrektyw), jest dobrze współpracującą grupą osób bardzo dobrej woli i o dużym poczuciu solidarności. Inni, mniej aktywni, starają się dotrzymywać nam tempa, ale nie zawsze mają takie możliwości. Największą grupę stanowią ci pasywni. Zresztą wśród niezrzeszonych sympatyków też jest najwięcej osób pasywnych. Trudno jest do nich dotrzeć, wpłynąć na ich świadomość, wytłumaczyć im, że tylko dzięki integracji mamy większą szansę na przetrwanie. A przecież wcześniej, czy później, zawsze nadchodzi moment, kiedy jednostka nie może już być samowystarczalna i autonomiczna. Dopiero potem dojrzewa chęć i potrzeba integracji, ale jest ona głównie podyktowana egoistycznymi motywami. Generalnie rzecz biorąc Polacy chcą się łączyć tylko jak są w potrzebie. Biorą i wymagają bardzo dużo, dają mało lub nic. Jeszcze gorzej jest na Sycylii. Czasami dochodzi nawet do absurdów. Niektórzy mieli nawet do nas pretensje, że jako Związek nie płacimy za pogrzeby i przewóz ciał do Polski lub nie załatwiamy pracy. Mylono nasze stowarzyszenie kulturalne „NO PROFIT” z zakładem pogrzebowym lub agencją pośrednictwa pracy.


Mb.: Z jakimi problemami wśród Polonii styka się Pani, na co dzień? O ile nam wiadomo pomaga Pani w organizowaniu dyżurów konsularnych w Reggio Calabria.

K.G.: Na co dzień mamy desperację. Myślę, że nie tylko na naszym terenie, ale generalnie we Włoszech i w całej Europie. Brak pracy, praca „na czarno”, to największa plaga XXI wieku. Globalizacja spowodowała swego rodzaju powrót do Średniowiecza, tylko w nowym i zmodernizowanym wydaniu. Najczęściej musimy interweniować w konfliktach pomiędzy pracodawcami i pracownikami, pomagać osobom schorowanym z dużymi patologiami, pomagać matkom i dzieciom w okresach rozpraw rozwodowych. Tych innych mogłabym przytoczyć długą listę…

Na naszym koncie mamy bardzo wiele spraw pozytywnie załatwionych, o których ze względu na ich złożoność i prywatność, nie mogę mówić. Największą satysfakcję sprawiają nam ludzkie łzy i wyrazy podziękowania. Oprócz tego od wielu lat współpracujemy z Konsulatem RP i pomagamy w dyżurach konsularnych. Cała organizacja logistyczna w Reggio Calabria jest w naszej gestii. Współpracujemy także z wieloma instytucjami państwowymi polskimi i lokalnymi. Jesteśmy wszędzie dobrze znani i bardzo szanowani. Utrzymujemy bliskie kontakty z organizacjami międzynarodowymi, pomiędzy nami kwitnie i rozwija się współpraca (nie tylko europejska). Od ponad pięciu lat zachęcamy Polonię do czytania książek. Rozwijamy i powiększamy stale księgozbiór i część audio wizyjną biblioteki. Od dwóch lat prowadzimy Społeczną Szkołę Polską przy naszym Związku. Mamy sporo pracy (gratis), ale też i dużo satysfakcji, albowiem dzieci i młodzież oraz ich rodzice przychodzą z zapałem i ochotą do pracy. Nawiązała się między nami wspaniała atmosfera wzajemnego zrozumienia i szacunku. Myślę, że i na tym też polega integracja Polonii. Koleżanka i ja, pomimo, że jesteśmy dyplomowanymi nauczycielkami, poświęcamy sporo czasu na przygotowywanie się do lekcji. Ona ciągle dokształca się internetowo, ja bywam na międzynarodowych zjazdach nauczycieli polonijnych, wymieniam się doświadczeniami z innymi ośrodkami naukowymi.


Mb
.: Od kilku miesięcy jest Pani nowym Prezesem Unii Stowarzyszeń Polsko –Włoskich UAIP, przed Panią nowe wyzwania. Na czym polega działalność stowarzyszenia i jak wygląda jego praca na rzecz Polonii? 

K.G.: Faktycznie, od niedawna zostałam wybrana jednogłośnie na nowego Prezesa UAIPu. Wyzwań mam wiele i nie tylko ja osobiście, ale cała Unia Stowarzyszeń. Zapewne wiedzą Panie, w jakiej atmosferze powstała nasza organizacja i z jakimi kłopotami się spotykała. To jednak pozostawiam przeszłości. Nie lubię wspominać przykrych i bolesnych chwil, wolę skoncentrować się na teraźniejszości i przyszłości. Nasza dwuletnia działalność zahartowała nas i postawiła mocno na obie nogi. Dzisiaj z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wypracowaliśmy sobie rzetelną pozycję. Mamy bardzo dużo fanów Unii i w najbliższym czasie liczba jej członków znacznie wzrośnie. Jesteśmy właśnie na etapie przyjmowania wniosków. Działalność naszej Unii jest bardzo rozległa. Zajmujemy się kulturą – organizowaniem wykładów, seminariów, odczytów, wystaw, koncertów itp. Bardzo dużo czasu i energii poświęcamy na szkolnictwo i wychowywanie młodej Polonii w duchu i szacunku oraz miłości do Polski. Mnóstwo czasu poświęcamy na pomoc socjalną. Często jesteśmy bardziej wiarygodni, sprawni i rzetelni od lokalnych organów społecznych czy państwowych. Bardzo często zdarza się, że sami przedstawiciele urzędów kontaktują się z nami prosząc o pomoc i współpracę bądź też my angażujemy nasze osobiste znajomości, aby pomóc Polakom w potrzebie. Dopiero po naszych pierwszych bezinteresownych akcjach dołączają do nas inne placówki państwowe lub dyplomatyczne. Jednym słowem jesteśmy zawsze na “pierwszej linii frontu”. Dbamy i zabiegamy o pamięć oraz honor dla naszych światłych Polaków, –jako przykład wymienię Prof. Ryszarda Demela z Padwy. Dzięki staraniom Prezesa i Sekretarza AIPP otrzymał On medal „GLORIA ARTIS” i „HONOROWE OBYWATELSTWO MIASTA PADWY”. Wspólny mianownik, który łączy nasze Unijne działania, to: Przyjaźń, Zaufanie, Współpraca i Solidarność.(a jak dodaje na zakończenie Pani Kasia z uśmiechem), Pomimo, że dzielą nas setki kilometrów, mamy zawsze czerwoną linię prezesową, która jest aktywna 24 godziny na dobę.

Mb
.: Pani Katarzyno jak ocenia Pani ten I Zjazd Polonii w Rzymie czy pomoże to w promowaniu włoskiej Polonii w Europie?

K. G.: Pierwszy Zjazd oceniam bardzo pozytywnie. Najlepszym tego dowodem była liczna obecność Polonii z zagranicy oraz udział przedstawiciela Sejmu RP. Również temat przewodni był interesujący – integracja Polonii - a nie demagogia, z którą mamy, na co dzień zbyt wiele do czynienia. Spędziłam w Rzymie dwa intensywne, ale w bardzo miłym towarzystwie, co bardzo podniosło mnie i podbudowało na duchu. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej integracji. Wielkie brawa i gratulacje dla organizatorów. Myślę, że ta forma promocji Polonii włoskiej jest najlepszą, albowiem pominięte zostały wszelkie standardy „gettyzowania” środowiska etnicznego, nie zaistniał żaden problem przynależności do kogoś lub czegoś… Ważna była tylko chęć i dobra wola każdego uczestnika - a jak widać, Polacy czują potrzebę integrowania się, oderwania się od codziennych kłopotów i problemów zawodowych - szczególnie w obecnej dobie światowego kryzysu.


Mb.: Czy Polonii włoskiej potrzebna jest integracja?

K.G.: Polonia włoska bardzo potrzebuje integracji. Jest zbyt skłócona ze sobą. Wiele osób oddala się od swoich bliźnich zapominając również skąd pochodzi i jakim językiem jest mowa ojczysta. Na ogół przypomina sobie o narodowych więziach tylko wtedy, kiedy jest w wielkiej potrzebie. Wśród osób przybyłych do Rzymu emanowała wprost chęć poznania nowych Polaków, zaprzyjaźnienia się, wymiany doświadczeń. Obecność przedstawicieli polskich instytucji, zachęciła wielu leaderów do dalszego działania na rzecz promocji Polski i Polonii na własnym obszarze.

Mb
.: Pani Katarzyno, dziękujemy bardzo za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów w pracy na rzecz Polonii.

K. G.: Dziękuję również, pozdrawiam całą Polonię a w szczególności czytelników Mojabancarella.