Zdjęcie z menu ich toalety nabiera popularności w Facebook'u.
„Małe siusiu – bezpłatnie, duże siusiu – 1 euro, mała „sprawa” (5 min.) bezpłatnie, duża „sprawa” (max. 15 min.) - 5 euro. Marzenie na sedesie – wywołujemy strażaków” - można przeczytać w restauracji „Mona Lebanese kitchen“ na Zarzeczu.
Internauci nie zostali dłużni i pytają: czy po „sprawie” trzeba wołać administratora, który oceniłby wynik i określiłby cenę – żartują komentatorzy. Jak zawsze jednym się podobał żart, inni się oburzali.
Ze swojej strony właścicielka restauracji Elena Ghosn zapewniła, że nikt za korzystanie z toalety opłat nie pobiera, a pomysł pojawił się spontanicznie. Natchnęła podobna tabliczka wisząca w domu rodzinnym.
„Menu przeznaczone jest dla osób z poczuciem humoru. Nikomu nawet do głowy nie przychodziło ani płacić, ani pobierać opłaty. To tylko żart” - zapewniła Ghosn.
„Do nas przychodzą przedstawiciele różnych ambasad, znani piosenkarze, aktorzy. Nikt się nie oburzał, odwrotnie, niektórzy chwalili za „fajny bajer” - dodał właścicielka restauracji.
Krytyk kulinarny i komentator Andrius Užkalnis docenił żart, jednak stwierdził, że nie jest to miejsce i czas, gdyż jego zdaniem osoby wybierające się do restauracji nie chcą tam czytać płytkich żartów toaletowych.
„Takie żarty mają swoje miejsce i czas, jednak błędnie jest tak żartować w lokalach związanych konsumpcją” - skomentował Užkalnis i dodał, że „jest to żart na poziomie festiwalu „Juokis” i prawdziwy koneser humoru nie byłby nim zachwycony”.