Nazwa firmy na pewno jest dla was znana, jeżeli lubicie spędzić kilka minut grając na smartfonie lub komputerze. Jeżeli jednak bardziej wolicie gry podobne do Wiedźmina czy Need For Speed (czy też takie, które wymagają karty graficznej o miernej wydajności) – o firmie Nordcurrent mogliście słyszeć jedynie z prasy. Litewska firma specjalizuje się bowiem w mniejszych grach casual.

Historia firmy rozpoczęła się dość dawno i wcale nie od nazwy „Nordcurrent”. W 2002 roku została założona firma pod nazwą „Ivolgamus”. Jej założyciele – Sergej Trofimow, jego brat Michaił i żona brata Wiktoria – do dziś kierują już znacznie powiększoną i mającą zmienioną nazwę firmą. Pierwsze kroki w świecie gier firma Nordcurrent stawiała jako wynajmowane małe studio producentów, którzy tworzyli na zamówienia. Jednak pewnego razu S. Trofimow doznał olśnienia i pomyślał: mamy dosyć pracy na innych, będziemy nie tylko producentami, lecz również wydawcami! „Kiedy osiągnęliśmy taki poziom, że korporacja Activision zamawiała gry u nas, stworzyliśmy niektóre części gier o Barbie i Shreku i zrozumieliśmy, że sami możemy je wydawać. Od tej chwili rozpoczęło się zupełnie nowe życie” – mówił S. Trofimow. Nordcurrent zarejestrowano jako wydawcę gier, a taka nazwa firmy dla ludzi z Zachodu była bardziej zrozumiała i lżejsza w wymowie niż Ivolgamus, która nie posiadała żadnego głębszego sensu. Firma od razu rozpoczęła intensywną działalność: sama zaczęła wynajmować producentów gier z innych krajów świata (Ivolgamus również produkowała na zamówienia Nordcurrent), w różnych miastach świata miała magazyny, gdzie przechowywano fizyczne kopie gier. Reklamy gier litewskiego wydawcy wyświetlane były nawet na słynnym Skrzyżowaniu Wszechświata – Times Square w Nowym Jorku.

Zaledwie kilka lat temu firma Nordcurrent, składająca się z około czterdziestu osób, przeniosła się do tzw. trójkąta biznesowego nad Wilią – w jednym z biurowców zajęła całe piętro, na którym osoby pracujące zostały podzielone na zespoły. Każdy zespół pracował nad poszczególną grą. I nawet w momencie gdy gra zostawała wydana, zespół się nie rozpraszał, lecz pozostawał w stałym składzie – to nie są te czasy, kiedy po wydaniu gry można było stwierdzić: już końcówka, produkt jest, będziemy czekać na pieniądze. Te same zespoły pozostają, aby doskonalić produkcję, tworzyć uzupełniające treści, żeby gracze się nie nudzili. Taki sposób pracy pozwala utrzymać stałe dochody z gier. Jednak, oczywiście, zdarzają się również projekty końcowe.

Osiągnęli granice możliwości na Litwie

W taki sposób, przez cały czas tworząc nowe gry i jednocześnie nie zaniedbując już powstałych, firma Nordcurrent wkrótce rozwinęła się do takiego stopnia, że powinna była wynająć powierzchnię w biurowcu mieszczącym się obok – pod jednym dachem było zbyt ciasno. Trzon firmy składający się z około 60 osób pracuje w głównym biurze, natomiast w sąsiednim został zgromadzony zespół z 10 osób. Zmieściłoby się nawet 40 osób, jednak powstał problem – Nordcurrent po prostu nie może znaleźć właściwych ludzi. Biuro jest, biznes idzie świetnie, jednak chętnych i, co najważniejsze, zdolnych tworzyć gry ludzi w Litwie znaleźć się nie udaje.

Dlatego też została podjęta decyzja o otworzeniu oddziału w sąsiedniej Polsce, w Warszawie. Rozszerzać firmę chce się nieograniczenie. Na pytanie o to, ile osób planuje się zatrudnić, S. Trofimow odpowiedział „jak najwięcej”. Oczywiście istnieje również plan realny. „Myślę, że do końca roku będziemy mieli 25-30 osób i mamy nadzieję, że w 2016 roku rozszerzymy się do 100 osób” –rozważa szef firmy. Trudno jest jednak powiedzieć coś o liczbie gier – w zależności od ich poziomu trudności twórcy poszczególnych gier będą podzieleni na zespoły, których wielkość będzie się wahała od 2-3 do kilkunastu osób.

Warto dopowiedzieć, że otworzenie nowego oddziału w Warszawie wcale nie oznacza zmniejszone sympatie S. Trofimowa do Litwy. „Myślę, że Litwa pod wszystkimi względami jest świetnym krajem do pracy. Nie tylko pod względem rekrutacji, lecz również pod względem stosunku do pracy. Takie podejście wzmocniło się po komunikacji z Rosjanami, Polakami, Białorusinami i Ukraińcami” – mówi S. Trofimow. Nie ukrywa on także swoich sympatii również do Argentyny – po kilku latach pracy w tym kraju biznesmen stwierdził, że są tam świetni graficy gier.

Sukces zaczyna się w szkole

Obaj bracia ukończyli liceum o profilu matematyczno-plastycznym w Wilnie oraz szkołę muzyczną – to było dobrą podstawą pracy w dziedzinie, gdzie wszystkie te aspekty są bardzo ważne. Już po ukończeniu szkoły młodzi ludzie mieli pojęcie o proporcjach ładu i harmonii muzyki, matematyki i sztuki. Kariera S. Trofimowa jako twórcy gier i jego brata rozpoczęła się od miłości do cyber-rozrywek. „Nawet nie myśleliśmy o innym planie – chcieliśmy tworzyć gry, co wkrótce zrobiliśmy” – mówi S. Trofimow. Podziwiających go młodych ludzi biznesmen uprzedza: „Najczęściej popełnianym przez nowicjuszów błędem jest to, że od razu chcą stworzyć grę swoich marzeń. My postanowiliśmy stworzyć 2D arcade. Stało się tak, że nasza pierwsza gra została grą naszych marzeń. Grę wraz z bratem stworzyliśmy w ciągu dziewięciu miesięcy, a jego żona ją sprzedała”.
Teraz, zatrudniając nowe osoby do swojego zespołu, kierownicy Nordcurrent nawet się nie spodziewają, że pracownik będzie posiadał wszystkie pożądane przez nich umiejętności. „Nigdy nie bywa tak, że nowa osoba przychodzi i od razu wnosi swój wkład do projektu. Istnieje pewien okres, w którym człowiek się przyzwyczaja. Oczywiście nie zatrudniamy programistów, którzy chcą tylko i wyłącznie programować. Na początku powinni rozwiązać zadanie próbne, a następnie pracę domową, czyli stworzyć niedużą grę. Graficy mają tak samo – powinni wykonać poszczególne zadanie próbne”.

W historii firmy zdarzały się również przypadki, kiedy osoba zatrudniona jako tester gier z czasem przechodziła na stanowisko projektanta – jednego z najważniejszych członków w całym procesie twórczym gry. Projektant jako pomysłodawca nowej gry opisuje ją od początku do końca, zna wszystkie, nawet najdrobniejsze szczegóły i zasady jej działania. Na podstawie opisu później powstaje produkt ostateczny.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (22)