Policja w Stoke-on-Trent w zachodniej Anglii bada morderstwo, którego ofiara padła 27-letnia Polka i jej dwie córeczki, liczące 5 lat i półtora roku. Na miejscu zbrodni, w domu polskiej rodziny, policja ujęła mężczyznę. Jednak według informacji serwisu Stoke Sentinel, podejrzany po przesłuchaniu został wypuszczony na wolność. W tym momencie policja szuka kolejnych osób zamieszanych w sprawę.

Z kolei brytyjska prasa publikuje zdjęcia 27-letniej Marty G., pochodzącej z Przemyśla oraz jej dwóch córek. W gazetach nie pojawia się jednak zdjęcie jej męża. Według sąsiadów była to przykładna i cicha rodzina, osiadła w Stoke od 5 lat. Według innych źródeł małżeństwo sprowadziło się do Anglii w 2010 roku. Mąż pracował, Marta G. zajmowała się domem i dziećmi, nie stronili jednak od towarzystwa miejscowych Anglików, którzy są zaszokowani zbrodnią.

Dziennik "The Daily Mirror" podaje, że policję zaalarmowała kobieta, która wkrótce po morderstwie w niedzielę wieczorem weszła do domu Marty G. "Daily Mail" sugeruje, że była ona również świadkiem zbrodni. Druga sąsiadka, pielęgniarka, sprawdziła puls ofiar, ale stwierdziła, że nie żyją jeszcze przed przyjazdem policji.

Detektywi przeszukują nadal dom, próbując ustalić przebieg zdarzenia, prowadzą też wywiad wśród sąsiadów. Rzecznik policji w Stoke-on-Trent nie ujawnił, kim jest zatrzymany 27-letni mężczyzna. Poinformował natomiast, że policja roztoczyła opiekę nad członkami rodziny Marty G. również przebywającymi w Wielkiej Brytanii.

Sprawę szczegółowo opisuje m.in. serwis Daily Mail. W niedzielę wieczorem, około godz. 18.30, policja została wezwana przez mieszkańców okolicy Stanfields. W jednym z mieszkań na Sherwin Road znaleziono trzy ciała – kobiety i dwójki małych dzieci. Po szczegółowych oględzinach policjantom udało się ustalić tożsamość zamordowanej. Okazała się nią być Polka – Marta G. 28-latka została zadźgana ostrym narzędziem. Ofiarą mordercy padły także jej dzieci w wieku 5 lat i 18 miesięcy.

Według redaktorów Daily Mail, z domu Polki pod wieczór wydobywały się dziwne dźwięki. Gdy kobieta zaczęła krzyczeć i błagała o pomoc, na ratunek ruszyła jedna z jej sąsiadek. Na prośby odpowiedział także 30-letni Matthew Houghton wraz z bratem. - Gdy dobiegliśmy na miejsce, kobieta już nie żyła. Jedna z jej sąsiadek zdążyła już powiadomić policję. Interweniować próbowała także jej znajoma, z wykształcenia pielęgniarka, ale nic nie dało się zrobić.

Na miejsce przyjechały najpierw tylko dwa radiowozy. Gdy jednak okazało się, że mamy do czynienia z okrutnym morderstwem, zjawiło się kolejnych 10 aut. - Usłyszałem z wiadomości, że coś niedobrego dzieje się w okolicy i pojechałem tam, ponieważ w sąsiedztwie mieszka mój ojciec – mówi Kane Watkins. - To szokująca zbrodnia, okolica ta jest cicha i spokojna. Czasem słyszy się o takich rzeczach w Manchesterze czy Londynie, ale nie tutaj.

Sąsiedzi są wstrząśnięci niedzielnymi wydarzeniami i boją się o swoje życie i zdrowie. Policja zwiększyła ilość patrolów w okolicy – miejsce zabójstwa jest ściśle strzeżone, a każdy wjeżdżający w ten rejon samochód jest prewencyjnie przeszukiwany.

Source
Anglia i Szkocja - POLEMI.co.uk
Comment Show discussion