Nie jestem jakimś szczególnym zwolennikiem polityki Dali Grybauskaitė, a nawet wręcz przeciwnie, ale z całego sercu popieram zamiar wreszcie zabrać za rozwiązywanie problemów mniejszości narodowych i Wileńszczyzny. Od czasów odzyskania niepodległości Ziemia Wileńska była przez litewskich polityków zapomniana i pozostawiona własnemu losowi. Nie mogę zrozumieć, dlaczego do dnia dzisiejszego nie znaleźli się politycy, przedstawiciele władz państwowych, zainteresowani współpracą z mieszkańcami Wileńszczyzny.

Dlaczego nikt nie wdrożył w życie środki nakierowane na szerzenie oświaty, kultury, lepszej znajomości języka litewskiego i wszelkie inne, które z jednej strony wychowywałyby lojalnych obywateli państwa litewskiego, a z drugiej — zapewniłyby im zachowanie własnej narodowej tożsamości, tradycji, języka ojczystego? Dlaczego w ciągu 25 lat nie zdołano stworzyć żadnego planu przezwyciężenia gospodarczych, socjalnych problemów Wileńszczyzny, programu walki z ubóstwem na tych terenach? Tylko dlatego, ze gdzieś w litewskiej świadomości narodowej zakorzeniła się i rzutuje na nowe pokolenia niezrozumiała całkowicie nienawiść do mniejszości narodowych, że nawet samo słowo „Polak” lub „Rosjanin” wywołuje strach?...

Próby rozwiązania problemów mniejszości narodowych, mam na myśli oczywiście przede wszystkim Polaków na Litwie — są podejmowane od 25 lat. Od czasu odzyskania niepodległości. Okupant wyjechał, a problemy z prawami człowieka, ze społeczeństwem obywatelskim — pozostały.

Nie twierdzę, że wszystko jest źle. Z jednej strony Polacy na Litwie mogą rozmawiać w języku polskim bez ograniczeń, mają polskojęzyczne media, mogą oddać dzieci do polskiego przedszkola, szkoły, nawet na filię wileńską Uniwersytetu w Białymstoku, gdzie nauczanie odbywa się wyłącznie po polsku. Z drugiej strony nadal nierozwiązane pozostają problemy z oryginalną pisownią imion oraz nazwisk czy dwujęzycznymi tabliczkami z nazwami ulic. Problemy symboliczne, nierzutujące na nasze życie codzienne, ale raz po raz wywołujące konflikty i napędzające głosy politykom po obu stronach polsko-litewskiej „barykady”. Bo — to prawda — takiego symbolu nie włożysz do garnka, ale to nie znaczy, że przez to problem wywołuje mniej emocji.

Kto zawinił? Sądzę, że po części wszyscy: i polscy politycy na Litwie, którzy mogliby więcej zrobić w celu znalezienia kompromisu, jakiegoś sposobu na rozwiązanie tych problemów, i władza litewska, która w oczywisty sposób te problemy i Wileńszczyznę zaniedbała, i litewscy nacjonalistyczni politycy, co jakiś czas dolewający oleju do ognia swoimi ksenofobicznymi wypowiedziami.

W ostatnich dniach prezydent Dalia Grybauskaitė pokazała, że ma chęć rozpoczęcia dialogu z mieszkańcami Wileńszczyzny. Warta pochwały jest wizyta Grybauskaitė w polskiej i litewskiej szkołach w Ławaryszkach, wygłoszenie przemówienia po polsku. To piękne, symboliczne gesty. Teraz jednak należy je wzmocnić za pomocą działań praktycznych.

Niezbędne jest zwrócenie rzeczywistej uwagi na Wileńszczyznę, stworzenie programów rozwojowych, przeznaczenie na nie odpowiednich pieniędzy. Ale przede wszystkim potrzebny jest otwarty, konstruktywny dialog władzy, elit politycznych i mniejszości narodowych. Tylko czy mamy po obu stronach liderów-negocjatorów, którzy mogliby się takiego dialogu podjąć i go prowadzić? Mimo wszystko, mam nadzieję, że tak. A jeśli nie mamy — to musimy ich znaleźć. W imię naszego wspólnego dobra.

Paweł Żemojtin — znany muzyk z Niemenczyna, założyciel i lider neofolkowego zespołu StaraNowa

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (144)