Wczasowicze najczęściej szukają domku, czy pokoju do wynajęcia, najbliżej morza. Okazuje się, że za małą odległość do wody też trzeba płacić i nie tylko pieniędzmi.
„Zatrzymaliśmy się w ośrodku wypoczynkowym niedaleko morza i gorzko tego pożałowaliśmy. Muzyka w kawiarniach na plaży gra głośno i przez całą noc. Byłam u mera miasta i ten obiecał rozwiązać problem, jednak nic się nie zmieniło. Czyżby ustawy, które są ważne w całym państwie, nie dotyczą plaży w Połądze” - skarżyła się DELFI wilnianka Lina.
„Zwracaliśmy się do policji kilkakrotnie. W momencie przyjazdu policji muzyka ucichała, a potem wszystko się zaczynało się od nowa. To jest koszmar, to jakby sąsiad całą noc świdrował dziury w ścianie. Dlaczego kulturalni urlopowicze powinni cierpieć, z powodu pijanej młodzieży, która chce się bawić. Śpimy z zatyczkami w uszach. Odpoczywaliśmy w wielu miejscach, jednak takiego absurdu nigdzie nie widzieliśmy. Ta muzyka dorównuje psychologicznemu terrorowi“ - oburzała się Lina.
Kierownik hotelu, w którym mieszka rodzina z Wilna Ramunė Mickuvienė DELFI poinformowała, że wie o problemie i hotel napisał skargę do policji.
„W ubiegłym tygodniu ze strony plaży dwa dni z rzędu donosiła się głośna muzyka, słychać było nawet dudnienie basów. Obecnie wszystko się uspokoiło” - powiedziała kierowniczka hotelu.
Danutė Mikienė z administracji Samorządu Połągi poinformowała DELFI, że takie osoby są karane, jednak nie każdy wyciąga wnioski.
„Po dwukrotnym złamaniu Przepisów handlu w miejscu publicznym w tym samym miejscu Samorząd Połągi ma prawo do odebrania zezwolenia na handel” - napisano w komentarzu Mikienė
Szef publicznej policji Połągi Gintautas Pocevičius oświadczył, że kawiarnie na plaży i w mieście były karane niejednokrotnie.
„Policjanci zawsze reagują na skargę. Jeśli skarga jest uzasadniona, policjanci na początku próbują załatwić sprawę polubownie i, jeśli kawiarnia muzykę przycisza, to sprawa uważa się za załatwioną, jeśli nie, to spisuje się protokół” - tłumaczył Pocevičius.
