Te nadzieje związane są z planami polskiego rządu dotyczącymi zainwestowania przez 10 lat 120-130 mld zł w modernizację armii. Wobec ostrych cięć budżetów obronnych w USA i innych państwach NATO, amerykańskie koncerny zbrojeniowe liczą na kontrakty w Polsce, która planuje zwiększanie swoich wydatków obronnych w kolejnych latach. Amerykańska oferta dotyczy głównie deklarowanych przez Warszawę planów budowy narodowego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Konkretnie chodzi o najdroższe w tych projektach systemy średniego zasięgu, o których dostawę dla polskiej armii amerykańskie koncerny konkurują z firmami z Europy Zachodniej i Izraela. W przypadku Europy słowo „konkurencja” właściwie nie oddaje istoty sprawy, bowiem o kontrakty w Polsce konkurują ze sobą dwaj amerykańscy potentaci – Lockheed Martin i Raytheon, którzy przeciw sobie sprzymierzyli się z partnerami z Norwegii oraz Niemiec i Włoch.

John Kerry spotkał się w Polsce z premierem, szefem dyplomacji i ministrem obrony. Nie ma żadnych wątpliwości, że większa część tych rozmów dotyczyła współpracy wojskowej. Najbardziej znanym projektem w tej dziedzinie są plany budowy w Redzikowie pod Słupskiem bazy pocisków SM-3 Block IIA i o tym mówiono oficjalnie. Ma ona stać się częścią systemu obrony antyrakietowej terytorium USA. John Kerry podtrzymał obietnice amerykańskiej dyplomacji, że baza ma osiągnąć gotowość w 2018 r. – Stworzy to nową jakość w amerykańskiej obecności wojskowej w Europie, – skomentował to szef polskiego MON Tomasz Siemoniak.

Rozmowy sekretarza stanu USA w sprawie bazy w Redzikowie poprzedziły spotkania przedstawicieli amerykańskiej i polskiej administracji i przemysłu, jakie odbyły się kilka dni wcześniej. O perspektywach rozwoju amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Europie rozmawiali wtedy w Warszawie m.in. wiceminister obrony ds. polityki obronnej Robert Kupiecki i dyrektor Agencji Obrony Przeciwrakietowej USA – wiceadmirał James D. Syring.

Krótko przed Kerrym w Warszawie pojawił się także Wes Kremer, wiceszef działu obrony przeciwrakietowej amerykańskiego koncernu Raytheon produkującego pociski, które mają w 2018 stanąć w Redzikowie. W rozmowach z przedstawicielami polskiego MON i MSZ starał się rozwiewać wątpliwości co do finansowego zabezpieczenia budowy amerykańskiej bazy w Polsce. Te wątpliwości pojawiły się na przełomie roku, gdy amerykańska administracja zawiesiła w ramach oszczędności ostatnią fazę budowy tarczy antyrakietowej, w ramach której w Polsce miały być rozmieszczone rakiety do przechwytywania pocisków międzykontynentalnych wymierzonych w terytorium USA.

Budowa bazy w Polsce ma być trzecim etapem budowy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Europie. Pierwszym było uruchomienie radaru w Turcji oraz rozlokowanie we wschodniej części Morza Śródziemnego amerykańskich okrętów wyposażonych w system antyrakietowy Aegis. Drugi etap obejmuje rozmieszczenie w 2015 r. amerykańskich rakiet w rumuńskiej bazie w Deveselu, gdzie 28 października rozpoczęły się prace budowlane.

Warto podkreślić, że w Redzikowie w 2018 r. mają pojawić się zupełnie inne pociski od tych, które będą stacjonować w Deveselu, w południowej w Rumunii. „Polskie” pociski - SM-3 Block IIA zaprojektowano z myślą o ich instalacji na pokładach okrętów. Te rakiety to efekt współpracy amerykańskiego Raytheona i japońskiego koncernu Mitsubishi Heavy Industries. Ich pierwsze testy zaplanowano na 2015 r. Kluczowym elementem SM-3 Block IIA jest kill vehicle - głowica, która ma niszczyć wrogą rakietę samą energią bezpośredniego uderzenia. Według reklamy producenta głowica ma trafiać w cel z siłą "10-tonowej ciężarówki jadącej z prędkością 1000 km na godzinę".

Wagę politycznych deklaracji w sprawie budowy bazy antyrakietowej w Polsce, powtórzonych w Warszawie przez Johna Kerry`ego wzmacniają nie tylko przedstawiciele amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego. Mocniejszym od słów potwierdzeniem realności planów Waszyngtonu są także delegacje amerykańskich wojskowych, które od początku 2013 r. wielokrotnie gościły w Redzikowie. Trudno także nie zauważyć, że wizyta sekretarza stanu USA w Polsce nastąpiła po niespełna dwóch tygodniach od ostatniego posiedzenia Rady NATO – Rosja na szczeblu ministrów obrony, gdzie plany rozmieszczenia amerykańskich wyrzutni rakiet w Rumunii i Polsce były głównym punktem spornym.

Rosja niezmiennie wyraża swoje niezadowolenie z powodu planów budowy amerykańskich baz w Europie Środkowej, przede wszystkim w Polsce. Tego niezadowolenia nie należy jednak łączyć z realizowanymi przez Rosję w ostatnich miesiącach decyzjami wojskowymi: uruchomieniem nowej stacji radiolokacyjnej w obwodzie kaliningradzkim, rozmieszczeniem w Lidzie na Białorusi pułku rosyjskich samolotów wielozadaniowych i dostawy temu państwu kolejnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych S-300. Te fakty są realizacją wcześniej przyjętych planów armii rosyjskiej i nie są reakcją na amerykańskie projekty w Rumunii i Polsce.

Decydując się na Polskę, jako jedyny kraj NATO na trasie swojej obecnej podróży, John Kerry miał z pewnością nadzieję na ocieplenie wizerunku Stanów Zjednoczonych, nadwyrężonego w Europie ujawnieniem skali podsłuchiwania europejskich sojuszników. Zgodnie z oczekiwaniami z ust amerykańskiego sekretarza stanu nie padła odpowiedź na pytanie - czy amerykański wywiad podsłuchiwał także przedstawicieli polskich władz. Zamiast publicznego poruszania drażliwych ostatnio dla USA spraw związanych z kulisami działania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa, wizyta szefa amerykańskiej dyplomacji obfitowała w przyjazne gesty pod adresem Polaków, takie jak złożenie wieńca na grobie niedawno zmarłego Tadeusza Mazowieckiego – pierwszego niekomunistycznego premiera Polski, spacer ulicami Warszawy czy odznaczenie polskiego oficera, który dowodził zespołem sił specjalnych w Afganistanie amerykańskim Medalem za Chwalebną Służbę. Szef amerykańskiej dyplomacji odwiedził także bazę lotniczą w Łasku, gdzie stacjonuje jedna z eskadr polskich samolotów wielozadaniowych F-16. Od roku przebywa też grupa żołnierzy amerykańskich Sił Powietrznych zabezpieczających jednostki lotnicze USA pojawiające się na okresowych szkoleniach w Polsce. Jak wiadomo, przyjazne gesty mogą pomóc zarówno w polityce, jak i w interesach.