Współczynnik dzietności w Polsce od 15 lat utrzymuje się w przedziale 1,2-1,4. Oznacza to, że pokolenie dzisiejszych 15-latków jest o 1/3 mniej liczne niż pokolenie ich rodziców. Stanisław Kluza, ekonomista i wykładowca Szkoły Głównej Handlowej tłumaczy, że procesy demograficzne przebiegają w cyklach kilkudziesięcioletnich, dlatego wspomniane zjawiska budzą poważny niepokój o przyszłość.

– W analizach OECD Polska jest wymieniana w grupie trzech państw, które w XXI wieku będą miały najgorsze perspektywy dla dalszego rozwoju – właśnie ze względu na strukturę demograficzną – tłumaczy Stanisław Kluza w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria.
– To niebezpieczny scenariusz – ocenia.

Podkreśla, że Polska jest tym bardziej zagrożona starzeniem się społeczeństwa, ponieważ jest krajem na dorobku, który w pewnym sensie wciąż jest w okresie transformacji. Spadek liczebności młodych pokoleń jest niebezpieczny zarówno dla stabilności makroekonomicznej kraju, jak i solidarności międzypokoleniowej, która realizuje się m.in. poprzez systemy emerytalne.

– Przecież te dzieci kiedyś dorosną, wejdą na rynek pracy, będą wypracowywały nasze emerytury. Oznacza to, że albo będzie trzeba to pokolenie dużo bardziej obciążyć świadczeniami na rzecz przyszłych emerytów, albo odwrotnie, pewien poziom zamożności albo standardu życia emerytów zostanie obniżony – przestrzega ekonomista.

Główny problem niskiej dzietności ekonomista dostrzega w niesprzyjającym systemie państwowym, a nie w niechęci społeczeństwa do posiadania dzieci. Tym bardziej, że większość Polek deklaruje chęć powiększenia rodziny.

– Okazuje się, że Polki są na jednym krańcu, jeżeli chodzi o dzietność – na szarym końcu w Europie, a z drugiej strony deklarują, że chciałyby założyć rodzinę i w tej rodzinie wychowywać dzieci. Mają najwyższy współczynnik deklaracji chęci – mówi Kluza. – Polki, które żyją w kraju, mimo tych chęci mają niską dzietność. Polki, które z tymi chęciami wyjadą za granicę – do Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii – automatycznie stają się grupami etnicznymi, które mają najwyższą dzietność w tych państwach.

Jego zdaniem świadczy to o tym, że często decydujący wpływ na decyzję o posiadaniu dzieci ma stosunek państwa do dzietności i ułatwienia (lub ich brak) dla rodziców i ich dzieci.

Wystarczy dodać, że w Wielkiej Brytanii ostatnie lata są rekordowe pod względem liczby urodzonych dzieci przez imigrantki. Polki rodzą najwięcej ze wszystkich mniejszości narodowych na Wyspach. W 2011 roku urodziło się ok. 23 tys. polskich dzieci. To średnio aż 63 noworodki dziennie. Warto wspomnieć, że w 2001 r. Polki urodziły na Wyspach 2 tys. dzieci, czyli 10 razy mniej niż obecnie.

Source
Anglia i Szkocja - POLEMI.co.uk
Comment Show discussion