Zdaniem litewskich ekspertów jej gwarantem mają być socjaldemokraci stanowiący fundament obecnej koalicji rządzącej. Jeden z ich głównych sponsorów- Achemie, która jest olbrzymią grupą przemysłowo- kapitałową na Litwie wyraża bowiem swoje zainteresowanie kłajpedzkim projektem.

Mam jednak pewne wątpliwości odnośnie tej teorii. Czy socjaldemokraci et consortes będą dostatecznie zdeterminowani by kontynuować projekt bez wsparcia finansowego UE? Konkurentem Litwy jest bowiem Estonia, która również chce wybudować terminal LNG na swoim terytorium. Tymczasem Komisja Europejska zapowiedziała, że wspomoże swoimi środkami tylko jedną taką inwestycję obsługującą jednocześnie wszystkie kraje bałtyckie. Rząd w Tallinie uzyskał poparcie Rygi i Helsinek, Wilno znalazło się w izolacji. Decyzja Brukseli już w przyszłym miesiącu…

Należy również zaznaczyć, że skoro Achemie ma tak wielki wpływ na partię socjaldemokratyczną z powodu wpompowywanych w nią środków finansowych to równie dobrze przy odpowiednio sformułowanej ofercie w jej miejsce może wejść Gazprom (oczywiście poza polem widzenia mediów i społeczeństwa).

Przecież oba środowiska swego czasu dogadywały się doskonale choćby podczas prywatyzacji Lietuvos Dujos. Pewne pozytywne gesty socjaldemokraci poczynili w stosunku do rosyjskiego giganta również przed wyborami parlamentarnymi, gdy zapowiedzieli wycofanie wymierzonego w niego wniosku skierowanego do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie. Wiadomo także, że rosyjski monopolista posiada spore rezerwy pozwalające mu na znaczne obniżki cen błękitnego paliwa na Litwie. W związku z tym przewiduje się, że jego cena może być porównywalna do tego skroplonego, sprowadzanego zza morza. To dodatkowy powód, dla którego z perspektywy litewskich władz warto byłoby porzucić projekt terminalu LNG.

Socjaldemokraci nie tylko odróżniliby się dzięki temu od poprzedniego konserwatywnego rządu, który firmował to przedsięwzięcie, ale i zaoferowali konsumentom znaczne obniżki cen surowca przy jednoczesnej poprawie relacji z Rosją. W dodatku litewskie firmy nie zostałyby administracyjnie przymuszone do zakupu 25% sprowadzanego gazu skroplonego (obecnie są takie plany). Słowem kilka pieczeni na jednym ogniu, ale to nie wszystko. No i wreszcie dochodzimy do rzeczy najważniejszej- umocniłaby się pozycja koalicyjna tej partii. Układ z Gazpromem automatycznie osłabiłby bowiem Partię Pracy, którą wedle Wikileaks firma ta sponsoruje od czasu jej powstania. Takie perspektywy tłumaczą wielki niepokój prezydent Dalii Grybauskaite, która przed wyborami apelowała by w przyszłości kontynuować dzieło rządu Andriusa Kubiliusa.