Uwielbienie dla Stanów Zjednoczonych już dawno przekroczyło granice zdrowego rozsądku i śmieszności. Urządzanie w radiu i telewizji nocnego czuwania, bezpośrednich transmisji z wrzucania głosów do urn świadczy o całkowitej szajbie, która dopadła polskie media.

Widać, że gościom z powodu amerykańskich wyborów mózg się zagotował i czacha zaczęła dymić. Wszystko ich podniecało. W pełnych egzaltacji wypowiedziach zachwytom nad Ameryką nie było końca. Rozbierano na czynniki pierwsze i analizowano drobiazgowo nawet najbardziej banalne, pretensjonalne i głupie wypowiedzi Obamy i Romneya. Onanizowano się wyglądem i ckliwą paplaniną żon obydwu kandydatów. I tylko jednego w tym nocnym czuwaniu nie potrafiono powiedzieć i wyjaśnić: na jakich zasadach w tym najbardziej demokratycznym z demokratycznych krajów wybiera się prezydenta.

W żadnym państwie ordynacja wyborcza nie jest aż tak skomplikowana i zagmatwana, jak w USA. Prędzej można połapać się w przepisach futbolu amerykańskiego i bejsbolu niż w ichniej ordynacji. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie wytłumaczyć, że można dostać więcej głosów wyborców i wybory przegrać. Nie wiedzieć czemu, ważniejsze są jakieś enigmatyczne głosy elektorskie niż obywatelskie. To ci demokracja!

Nikt nie wie, dlaczego w jednym stanie jest tyle głosów elektorskich, w drugim tyle, a w trzecim jeszcze inaczej. Ludzie głosują w całej Ameryce, a i tak decydują wyborcy ze stanów Ohio, Nevady i Florydy. Po jakiego więc grzyba toruńskiego fatygować wszystkich Amerykanów, kiedy wystarczyłoby przeprowadzić wybory w tych trzech stanach. Taniej, szybciej i wiadomo, o co chodzi.

A najlepiej byłoby, gdyby wzorem mistrzostw świata czy Europy w piłkę kopaną jakieś zwierzę, jakieś bydlę typowało, kogo widzi w Białym Domu.

Więcej czytajcie w Tygodniku "Angora"
angora.lt

Source
Tygodnik Angora
angora.lt
Comment Show discussion (26)