Cytując niedawną opinię Piotra Skwiecińskiego, wyrażoną na łamach Rzeczpospolitej, jakoby „ze słabym nikt się nie liczył”, autor dochodzi do wniosku, że polityka uderzania pięścią w stół nie przynosi owoców. „Skwieciński ulega stałej wśród sympatyków polskiej prawicy iluzji, że jak hukniesz pięścią w stół, to może nic nie załatwisz, ale zostaniesz usłyszany i zaskarbisz sobie szacunek”. Jednakże, przykład polityki braci Kaczyńskich, opierających się na tych zasadach, pokazuje, że tak nie jest: „Hasło »twardym być” choćby nie wiem co, to pierwsze przykazanie PiS i Solidarnej Polski w stosunkach zewnętrznych. Ale Kaczyński jako premier nie miał sukcesów wobec Litwy, a jego brata prezydenta spotkał tam przykry despekt. W czasie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Wilnie na początku kwietnia 2010 r. litewski Sejm odrzucił ustawę o pisowni polskich nazwisk” — zaznaczył publicysta.

Wojciechowski dochodzi do wniosku, że arsenał sposobów ewentualnego nacisku szybko się wyczerpuje nie dając spodziewanych rezultatów: „Zresztą co mielibyśmy zrobić? Użyć siły? Zorganizować blokadę gospodarczą Litwy? Ogłosić, że nie będziemy chronić jej nieba w ramach rotacyjnych patroli myśliwców NATO nad przestrzenią powietrzną państw bałtyckich?”.

Publicysta postuluje, że potrzebne są rozmowy, które w ostatnim czasie zamarły. „Szkoda, że w ostatnich latach zamarł polsko-litewski dialog parlamentarny. Rządowe i prezydenckie wizyty są bardziej napięte i mniej serdeczne niż wcześniej. Obie strony - Litwa poprzez ignorowanie polskich postulatów, na które się zgodziła w traktacie z 1994 r., a Polska poprzez nieustanne akcentowanie swych oczekiwań - stworzyły kamień niezgody. Powtórzono sytuację pata z Ukrainą, gdzie przez lata główną kwestią stosunków wzajemnych było otwarcie Cmentarza Orląt we Lwowie i kilku spornych szczegółów w jego rekonstrukcji. W końcu cmentarz w 2005 r. otwarto i nikt nie pamięta dziś, o co toczył się spór ciągnący się ponad dziesięć lat. To powinna być lekcja dla Polski i Litwy, że nie warto eskalować konfliktów o symbole czy historię” — pisze Wojciechowski.

Wojciechowski przypomina, że w relacjach międzynarodowych partner silniejszy ponosi większą odpowiedzialność za ich kształt, ponieważ w swej dyspozycji ma więcej instrumentów i możliwości wpływu na bieg wydarzeń. Proponuje też zdecydowany krok, a mianowicie przeproszenie za tzw. bunt Żeligowskiego, który doprowadził do zajęcia Wilna przez Polskę i oderwania go od Litwy: „przeproszenie za tzw. bunt Żeligowskiego (…) nikomu nie zaszkodzi (…) w Polsce to wydarzenie nie wzbudza dziś żadnych emocji. Na Litwie wciąż psuje krew i przypomina, że był czas, gdy Polacy używali siły i podstępu przeciwko Litwinom. Przeproszenie za awanturniczą akcję generała Żeligowskiego to szansa, by w sferze symbolicznej większy partner wyciągnął rękę do Litwy i pokazał, że rozumie i szanuje jej wrażliwość” — oświadczył Marcin Wojciechowski.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion