Nietypowa konstrukcja ma zapobiec wyciekaniu skażonej wody, używanej do chłodzenia reaktora. Jak dotąd, ślady zanieczyszczeń z elektrowni odnaleziono nawet na zachodnim brzegu Stanów Zjednoczonych. Każdy kolejny dzień oznacza następną, potencjalnie śmiercionośną dawkę promieniowania wyruszającą w „podróż” do jakiegoś odległego zakątka świata. Skoro więc chwilowo Japończycy nie mają żadnego planu na oczyszczenie elektrowni, postanowili ograniczyć jej szkodliwy wpływ na środowisko.
By wymrozić lodowy mur w wodzie, pod ziemię zostaną wprowadzone 30 metrowe rury chłodzące. Po uruchomieniu te swoiste zamrażarki najpierw skują dno lodem, który później zacznie rozprzestrzeniać się wyżej, by wreszcie całkowicie zablokować przepływ wody. W sumie cała konstrukcja ma mieć około półtora kilometra długości.
Ta operacja będzie dla Kraju Kwitnącej Wiśni niezwykle drogim przedsięwzięciem. Przewiduje się bowiem, że utrzymanie lodowego muru w nienaruszonej formie będzie kosztować około 312 milionów dolarów rocznie. Na dodatek, ta niebagatelna suma nie gwarantuje sukcesu – technologię lodowych murów stosowano już wcześniej, ale w mniej ekstremalnych przypadkach. Ostatnią kłopotliwą kwestią jest jeszcze czas, przez który dotychczasowe konstrukcje tego typu utrzymywały szczelność – maksymalnie 6 lat. Akcję oczyszczania Fukushimy planuje się na co najmniej kilka następnych dekad, zatem Japończycy będą musieli pomyśleć także nad „Planem C”.
Pomimo tych problemów, TEPCO (organizacja odpowiedzialna za odkażanie Fukushimy) nie może wybrzydzać. Rury już są przygotowane i niebawem zostaną uruchomione. O ich efektach przekonamy się za parę miesięcy, gdy proces wymrażania muru dobiegnie końca.