Po pierwsze, dlatego że jestem człowiekiem dostatecznie wrażliwym na podobne nieszczęścia, a które jak dotąd nas omijają, po drugie, chcę zwrócić na te sprawy uwagę tych, komu to do lamusa.
Według mnie, i nie tylko, nadszedł już czas do połączenie sił w walce z terroryzmem w skali światowej, bo poszczególne państwa nie dadzą z nim rady. Należy choć na jakiś czas niektórym z tych potężniejszych zapomnieć o swych interesach geopolitycznych na korzyść wspólnej walki z tą chorobą ludzkości, która jest jej znana z czasów antycznych.
Można by dużo mówić o korzeniach i przyczynach terroryzmu, jego celach i metodach walki z nim. Streszczając można powiedzieć, że wywodzi się on z niesprawiedliwości społecznej w ramach poszczególnych państw oraz między państwami, że jest bronią słabszego wobec silniejszego i że walka z nim może być skuteczna tylko wtedy, kiedy daje rezultaty prewencyjne i prowadzona jest wspólnie - jednym frontem.
Zatrzymajmy się więc przy niektórych sprawach i metodach zwalczania tego ogólnoświatowego zła. Interesują mnie dwa aspekty walki z terroryzmem: finansowy i propagandowy. Zwalczanie każdej przemocy wymaga sporych wydatków i mobilizacji poważnych sił porządkowych, a nawet sił zbrojnych państw, a ponieważ terroryzm ma bądź przybiera charakter międzynarodowy, to i siły mu przeciwne powinny mieć taki charakter. Wskazane więc jest zacieśnienie współpracy na tym polu z takimi krajami jak Rosja, Chiny, Indie - wszystkimi tymi, co na praktyce mają lub mieli do czynienia z terrorem. Musimy nareszcie zrozumieć, że mamy wspólną biedę i że razem damy radę. Jasne jest to jak dwa razy dwa. Ważną sprawą jest współpraca wywiadów, w tym elektronicznych, infiltracja swoich ludzi do organizacji terrorystycznych. To pomoże w odcięciu ich od finansowania i przewidywaniu ich zamiarów. Walka propagandowa, którą Zachód stale przegrywa, też wymaga korekt jak na arenie międzynarodowej, tak i wewnątrz poszczególnych krajów. Zwykłym przykładem tego jest fakt, że część terrorystów, jak we Francji, było obywatelami tego kraju, tu się urodzili, a mimo to podnieśli ręce na swych współobywateli. Stąd pytanie: czym się zajmowały szkoły, do których uczęszczali przyszli wojownicy Allacha? Odpowiedź prosta: tylko nie ich integracją. Francuscy “inżynierowie dusz” przegrali z kretesem w walce o młodzież z duchownymi z pobliskich meczetów.
Z powyższego wynika,że beż działań międzynarodowych i prewencyjnych z terroryzmem nie wygramy: będziemy jak strażacy gasić pożary, którym w porę nie zapobieżono.
Powiecie, że nic nowego nie napisałem? Zgoda, ale wypowiedziałem się i na sumieniu mi stało się jakoś jaśniej, czego i innym nieobojętnym życzę.
Tadeusz Jarmołowicz